APOM skończony.
Nie mogłam patrzeć na listopad, taki wydawał mi się czasochłonny, częściowo zrobiony w lutym po prostu tak mi obrzydł, że nie robiłam przez długi czas nic. Ale, jak już wspomniałam w ostatniej notce, stwierdziłam, że wypadałoby pokończyć prace, zanim zacznę cieszyć się przygotowywaniem kolejnych obrazów. Po czym się okazało, że dokończenie listopada, mimo, że nadal męczące i nie takie, jakie powinno być, zajęło mi jedno popołudnie. Potem jeszcze ze dwa na grudzień i się zrobiło.
Trochę zmieniłam wzór, bo nie miałam dostępu do małych koralików - zastąpiłam je kilkukrotnie wyszytym paseczkiem z metalicznej nici.
APOM skończony, oprawiony na nowo (pinezki już nie trzymały, jak kiedyś
I delikatne zbliżenie, żeby było widać, jak zrobiłam zastępstwo koralików i jak to ostatecznie wyszło
A jako, że nie miała być to sztuka dla sztuki, tylko obrazek, który można gdzieś postawić czy powiesić, wypadałoby dołożyć jakąś ramką. padło na własnoręcznie wykonaną ramkę z materiału, tutaj próbka kolorystyczna
I oprawiony obrazek. Bez silnego flasha nie widać kartoników pod spodem materiału ;)
piękny finisz :)
OdpowiedzUsuńa mój apom lezy i kwiczy żałośnie...:)
Gratuluję!! I zazdroszczę ;-)
OdpowiedzUsuńPięknie wyszedł!
Gratuluję ukończenia! Dobry pomysł z tym zastąpieniem koralików - całość prezentuje się wspaniale:)
OdpowiedzUsuńgratuluję finiszu!!:)
OdpowiedzUsuńmój APOM jeszcze czeka ....