Luty to było wyzwanie! Trochę prucia było - ale wszystko przez to przeplatanie ostatniej nitki pod inną. Przeczytałam instrukcje, i wszystko było w sumie jasne, na koniec warstwy trzeba nitkę spodem poprowadzić. Tylko że jakoś dziwnie sobie ubzdurałam, że cała pierwsza część (z trzech) to ta jedna warstwa. Więc początek cały musiałam spruć... I od nowa. Potem jeszcze raz czy dwa mi się zapomniało. Ale w końcu wyszło.
Nici:
#6 Soie Cristale #8085 Sea Green (zielony)
#8 Soie Cristale #4003 Golden Yellow (żółty)
Te nici mają dwanaście nitek skręconych razem (12ply). Na congress cloth autorka zaleca dwie nitki, na liście mailingowej panie polecały 3 lub 4 na kanwie 18ct. Na istrukcjach moich nici zalecają 2 nitki na congress cloth, a 4 nitki na 18ct. Więc ostatecznie zdecydowałam się na 4. I jestem z tego zadowolona, z trzema by nie było ładnego pokrycia.
Troszkę żałuję, że nie zdecydowałam się na cieniowane nici, bo chyba z takimi wafelek wygląda lepiej. Ale mam komplet nici, nie będę już nic zmieniać.
I zdjęcia. Zbliżenie na luty:
I całość:
Ten zielony środek wygląda najlepiej, bo nici na wierzchu go dociskają na płasko do kanwy. Wierzchnie warstwy już nie są tak dociskane, i nie leżą całkiem płasko.
I jeszcze pokażę wam moje laying tool, tzn. moją wersję takowego :)
Po oglądnięciu paru tutoriali jak się takowego narzędzia używa, nabrałam ochoty sama spróbować. Ale nigdzie nie mogłam takowego urządzenia znaleźć. Więc znalazłam sobie zastępstwo - zestaw igieł do cerowania (chyba; darners się nazywają). To takie spore igły, mają od 6-7.5cm mniej więcej:
Wybrałam taką średnią, ok. 6.5cm. I zaczęłam się z tym bawić w weekend z lutowym APOMem, ale przeszkadzało mi to, że igły są ostre. I czasem się zahaczały o nici. I tutaj mój mężczyzna przyszedł z pomocą, i mi igłę stępił. I tak oto prezentuje się moje laying tool:
No w sumie to jak igła do krzyżyków, tylko dłuższa i grubsza, wygodniej się wtedy tym manipuluje.
I muszę przyznać że przydatne toto jest, bo pozwala przy kilku nitkach ładnie je ułożyć na płasko. W wafelku z 4 nitkami to zdecydowanie poprawia wygląd pracy.
Tylko mi jednej ręki brakuje!!! Bo prawą trzymam igłe z nitką, lewą laying tool, i nie mam jak trzymać ramy. Powinnam mieć jakiś uchwyt albo stojak do tej ramy, ale to większy zakup, na który na razie sobie pozwolić nie mogę. Więc kombinuję, np. dociskając ramę brzuchem do stołu. Na razie działa. :)
Nici:
#6 Soie Cristale #8085 Sea Green (zielony)
#8 Soie Cristale #4003 Golden Yellow (żółty)
Te nici mają dwanaście nitek skręconych razem (12ply). Na congress cloth autorka zaleca dwie nitki, na liście mailingowej panie polecały 3 lub 4 na kanwie 18ct. Na istrukcjach moich nici zalecają 2 nitki na congress cloth, a 4 nitki na 18ct. Więc ostatecznie zdecydowałam się na 4. I jestem z tego zadowolona, z trzema by nie było ładnego pokrycia.
Troszkę żałuję, że nie zdecydowałam się na cieniowane nici, bo chyba z takimi wafelek wygląda lepiej. Ale mam komplet nici, nie będę już nic zmieniać.
I zdjęcia. Zbliżenie na luty:
I całość:
Ten zielony środek wygląda najlepiej, bo nici na wierzchu go dociskają na płasko do kanwy. Wierzchnie warstwy już nie są tak dociskane, i nie leżą całkiem płasko.
I jeszcze pokażę wam moje laying tool, tzn. moją wersję takowego :)
Po oglądnięciu paru tutoriali jak się takowego narzędzia używa, nabrałam ochoty sama spróbować. Ale nigdzie nie mogłam takowego urządzenia znaleźć. Więc znalazłam sobie zastępstwo - zestaw igieł do cerowania (chyba; darners się nazywają). To takie spore igły, mają od 6-7.5cm mniej więcej:
Wybrałam taką średnią, ok. 6.5cm. I zaczęłam się z tym bawić w weekend z lutowym APOMem, ale przeszkadzało mi to, że igły są ostre. I czasem się zahaczały o nici. I tutaj mój mężczyzna przyszedł z pomocą, i mi igłę stępił. I tak oto prezentuje się moje laying tool:
No w sumie to jak igła do krzyżyków, tylko dłuższa i grubsza, wygodniej się wtedy tym manipuluje.
I muszę przyznać że przydatne toto jest, bo pozwala przy kilku nitkach ładnie je ułożyć na płasko. W wafelku z 4 nitkami to zdecydowanie poprawia wygląd pracy.
Tylko mi jednej ręki brakuje!!! Bo prawą trzymam igłe z nitką, lewą laying tool, i nie mam jak trzymać ramy. Powinnam mieć jakiś uchwyt albo stojak do tej ramy, ale to większy zakup, na który na razie sobie pozwolić nie mogę. Więc kombinuję, np. dociskając ramę brzuchem do stołu. Na razie działa. :)
Zania, bardzo ciekawie i ładnie wyszło, brawo!
OdpowiedzUsuńTe 4 nitki to strzał w 10-tkę. Kolory, jak dla mnie wiosenne. Zapowiada się piękny, słoneczny FOI :-)
Bardzo ładnie się komponuje z tym złotym obramowaniem:)
OdpowiedzUsuńja zamierzam ten etap robić perłówką - ciekawa jestem czy tak samo ładnie będzie się układało ...
OdpowiedzUsuńDziękuję że wspomniałaś o laying tool, zainspirowało mnie to http://czasrelaksu.blogspot.com/2011/02/historia-pewnej-narzuty.html
Jak sie ciesze ze te moje wypociny sie komus przydaly!! A ten twoj szpikulec to wyglada jak niektore z tych 'profesjonalnych' laying tools. Np to http://www.coleshillcollection.com/images/Laying%20Tool.jpg albo to http://www.123stitch.com/pictures/123-2356.jpg
OdpowiedzUsuńA narzuty to ci juz zazdroszcze! Patchwork jest na liscie moich rzeczy 'do nauczenie sie kiedys'. Tylko najpierw by sie maszyna przydala...
A co do perlowki, to chyba wyjdzie fajnie, ale inaczej. Bo zakladam ze tylko jednym pasmem to bedziesz robic, wiec efekt bedzie inny. Bo przy 4 pasmach to prawie jak robienie tego wstazeczka. A przy jednym pasmie perlowki bedzie troche inny efekt. Ale juz ciekawa jestem jak to wyjdzie :)
jeszcze nie jestem pewna czy perłówka czy uda się dobrze pofarbować mulinkę :)Dlatego ja z opóźnieniem zacznę :)
OdpowiedzUsuńPiękny haft idealnie wykonany !!!
OdpowiedzUsuńKolory śródziemnomorskie, czyli idealne dla włoskich kwiatów.