Ufff...pierwsze koty za płoty.
Nie powiem, aby te początki były łatwe ;0)
Najłatwiejszy to był telefon do mojego tatula w sprawie ramki. Sprawa załatwiona szybko, pomyślnie, na dodatek bezpłatnie ;0)
Popołudniu cieszyłam się nie jednym a dwoma, jakże niezbędnymi przyrządami ;0)
Ale już z wyborem tkaniny, tak szybko nie poszło.
Zakupiłam len 18ct, hardanger 22ct, a w domu leżała jeszcze kupiona już dawno, dawno kanwa jednonitkowa rozmiaru ok. 22ct.
Wybór padł na tę ostatnią z dwóch powodów:
- równe nitki wątku i osnowy
- sztywność materiału.
Jedno więc załatwione.
Drugi problem mnie zaskoczył, nawet bardzo. Okazało się, że nigdzie nie ma pinesek, były tylko takie do tablicy korkowej, z braku laku musiały na moment jakoś zastąpić zwykłe. Osobiście ich nie polecam...bardzo przeszkadzają.
Trzeci okazał się być mimo wszystko najpoważniejszy...mianowicie kolorystyka.
Wzięłam sobie do serca rady dziewczyn i wyciągnęłam perłówki DMC #5.
Hmmm...i na co by się zdecydować...
Wybór padł na 4160.
Odmierzyłam, pozaznaczałam odpowiednie linie i zabrałam się za haftowanie.
Szło calkiem fajnie...do momentu, gdy okazało się, że te linie jednak źle poznaczylam i trzeba było pruć...bardzo tego nie lubię i tak mnie to zeźlilo, że postanowiłam całkowicie...zmienić kolorystykę.
Przemyślałam wszystko jeszcze raz i postanowiłam pójść w zupełnie innym kierunku.
Mianowicie w kombinację brązu, zieleni i żółci.
Tym to sposobem Vineyard Silk - #C-008 Berry został zastapiony Cotton perle DMC 5 o numerze 938.
Nie zaznaczając już żadnych linii nadrobiłam styczeń
Teraz pora popracować nad lutym :0)
Do zobaczenia ...niebawem ;0)